Tak często chcielibyśmy oglądać Boga działającego w naszym życiu. Tęsknimy za tym, żeby widzieć to, jak zmienia On nasze relacje, sytuację zawodową, finansową, służbę.
Tęsknimy za tym, bo wierzymy, że wtedy wreszcie nasze serce będzie nasycone. Uspokojone. Ufne. Wreszcie nie będziemy się martwić, zmagać, walczyć w naszym wnętrzu. Wreszcie nasze serce będzie poukładane.
Prawda jest jednak odwrotna. Kiedy szukamy w spotkaniu z Nim uporządkowania naszego serca, zaczynamy oglądać jak On porusza się dookoła nas.
Czy w czasie z Nim szukamy sposobów jak się modlić i jak prosić, żeby wreszcie wszystko wokół nas się poukładało?
Czy też podnosimy oczy na Niego i praktykujemy pokładanie w Nim ufności w konkretnych sprawach naszej codzienności? Rozkoszowanie się Nim. Przerzucanie ciężaru na Niego. Wyrażanie płynącą z serca wdzięcznością, że przyjmujemy te dary wielkie i małe, którymi On nas już obdarzył. Zatrzymanie się i uznanie, że On jest Bogiem. Radowanie się tym, że jestem kochany w mojej słabości. Topienie naszych lęków w Jego miłości.
Tu rodzi się odpoczynek serca. Tu rodzi się czyste serce. Tu zaczynamy oglądać Boga.