Wbrew temu, co deklarujemy, często upatrujemy źródła i przyczyny naszego zadowolenia w naszych okolicznościach.
Oczekujemy, owszem, że Bóg będzie źródłem naszej radości i zaspokojenia, ale w tym sensie, że, będąc wszechmocny, sprawi nam takie życie, którym będziemy mogli wreszcie się ucieszyć. Kiedy już będziemy mieli rodzinę. Kiedy już będziemy mieli dom. Kiedy już go spłacimy. Kiedy dzieci podrosną. Kiedy zaczniemy się dogadywać. Kiedy nas docenią. Kiedyś…
Myślimy, że kiedyś, jeśli nie przestajemy wierzyć Bogu, On da nam okoliczności, abyśmy zaczęli cieszyć się życiem.
Prawda jest jednak taka, że życie nigdy nie będzie idealne, dopóki nie powróci Jezus. Natura ludzka się nie zmieni, natura tego świata się nie zmieni i diabeł nie odpuści prób dokuczania nam.
Na tym jednak polega wspaniałość życia jako synowie wszechmocnego Ojca, który jest Miłością. To On sam jest źródłem naszej radosci i pokoju i zaspokojenia. Bez względu na okoliczności.
Oczywiście, On będzie napełniał Twoje życie niezwykłymi darami, bo On kocha obdarzać swoje dzieci. Będziesz doświadczał cudów i przełomów i pomnożenia. Ale Twoja radość będzie obfitować także przed cudem i pomiędzy przełomami, i w oczekiwaniu na pomnożenie.
Takiego stanu serca jednak trzeba się nauczyć. Nauka zakłada proces. Nie wejdziesz w to miejsce po jednej modlitwie na wspanialej konferencji.
Potrzebujesz wziąć ziarno objawienia i uczyć się nim żyć. Gdzie? W świętej ziemi zatrzymania w Bożej obecności. W ciszy, w zaufaniu, w oczekiwaniu. Przeżywając w tym świętym miejscu razem z Nim to, co przechodzisz każdego dnia. Ucząc się ufać. Ćwicząc przerzucanie na Niego ciężaru. Doskonaląc się w doświadczeniu miłości, która usuwa lęk.
Jezus mówi, uczcie się ode mnie. Paweł mówi, nauczyłem się. A ty, co mówisz na to?