Kochamy, bo On nas ukochał pierwszy…
Spotkanie z Bogiem jako kochającym Ojcem i życie w doświadczeniu bycia ukochanym nie jest ważne wyłącznie ze względu na nasze dobre samopoczucie, równowagę emocjonalną czy zdrowie psychiczne. Jest ono tak ważne, ponieważ dopiero doświadczenie tego, że On ukochał nas pierwszy sprawia, że jesteśmy w stanie kochać.
Miłość to nie jest uczucie, ale też nie jest to wynikające z wysiłku woli, albo dobrych intencji, działanie. Miłość to sposób postępowania wypływający z głębokich pobudek serca.
W słynnym Hymnie o Miłości w 1Kor 13:4-8 czytamy o tym, że miłość przejawia się konkretnym zachowaniem i postawą w realiach życia codziennego. W tym samym jednak fragmencie, nieco wcześniej (wersety 1-3), dowiadujemy się o tym, że można wykonywać działania uznawane za czyny miłości, ale tej miłości nie mieć. I zgodnie ze słowami apostoła Pawła – takie czyny są pozbawione wartości, puste.
Miłość nie jest więc emocją, ale stanem naszego serca. Kondycją naszego wewnętrznego człowieka. A kiedy nasze serce kocha, czyni dzieła miłości. Nie zawsze jest to łatwe. Często jest bardzo kosztowne. Zawsze jest w tym procesie miejsce na naszą decyzję woli. Prawdziwy czyn miłości wypływa jednak z serca, które kocha, a nie z woli, która wie, jak powinien się zachowywać człowiek, który kocha.
Do miłości nie możemy się zmusić. Nie możemy zdyscyplinować się, żeby kochać. Nie możemy wyperswadować naszemu sercu, żeby kochało. Możemy się zmusić do działań właściwych dla miłości, ale już wiemy, że bez miłości, są one puste.
Jeśli nie kochamy, jedyne, co możemy zrobić, aby zacząć kochać, to spotkać Miłość i dać się jej ukochać. Bóg jest miłością i mówi On, że jeśli będziemy Go szukać z całego serca, znajdziemy Go.
Szukajmy Go z całego serca. Dajmy się ukochać. Potraktujmy Miłość poważnie, po to, żebyśmy sami byli napełnieni w naszym sercu miłością. Niech z naszych kochających serc wypływa życie, dzięki któremu świat pozna, że Ojciec posłał Jezusa z miłości.