Kiedy zdarza nam się znaleźć w trudnej sytuacji, albo kiedy doświadczamy jakiegoś braku, naturalnym odruchem jest zacząć szukać kogoś, czy czegoś, co spowoduje jakąś zmianę – najlepiej w pożądanym kierunku.
Nie wiem, czego Ty szukasz przede wszystkim w obecnej sytuacji, zachęcałabym jednak, jeśli Twoje serce jest w stanie to zrobić, abyś naprawdę szukał w tej sytuacji przede wszystkim Pana. Dlaczego? Bo kiedy będziesz szukać Jego samego i Jego panowania, wszystko inne będzie Ci dodane. Bez względu na to, czego szukasz.
Kiedy piszę o szukaniu Pana, nie mam na myśli prób wykonywania tego, czego według nas wymaga Boże Słowo, czy osiągnięcia jakiegoś ideału chrześcijańskiego życia, postrzeganego, jako właściwe w Twoim środowisku chrześcijańskim. Oczywiście pragniemy żyć według Bożego słowa. Jest to bardzo pożądane. Jeśli Twoje serce jest zmienione przez przebywanie z Nim, tak będziesz żył. Jest również wiele nieskomplikowanych zmian, które możesz zdecydować się wprowadzić, aby podążać w tym kierunku.
Jednak kiedy chodzi o głębokie tęsknoty, lęki, pasje, które budzą się w czeluściach naszego serca w zetknięciu z zawiłościami życia, staranie się może poprowadzić na manowce. Podejmuj dobre decyzje, tam gdzie masz jasność. Ale z całego serca szukaj Jego. Jego samego. Po to Jezus oddał życie z miłości do Ciebie, żebyś nie szukał już poprawności, ale Jego. Spotkania serce do serca z Nim.
Tak właśnie miałam, kiedy tęskniłam za tym, żeby znaleźć męża. Naraziłam się wielu ludziom i spotkałam się z dużym niezrozumieniem, kiedy w czasach panieńskich twierdziłam, że nie chcę szukać męża, bo tak łatwo wpaść w jakieś pułapki swoich złych interpretacji, braku możliwości wejrzenia w to, co niesie przyszłość, oszukiwania samej siebie. Pragnienia czegoś, kogoś, bardziej niż pragnę i tęsknię za Panem. Upierałam się więc, że nie będę szukać męża, a będę szukać Pana. A jeśli jest jakiś mąż, z którym mogę mieć piękne wspólne Boże przeznaczenie, to na drodze szukania Boga trafię na niego. Trochę to trwało. Ale każdy rok mojego panieństwa był pełen owocu i bogactwa doświadczeń. A ten, który jest moim mężem, jest rzeczywiście tym od Pana.
Tak samo teraz. Tak wielu z nas szuka zrozumienia na temat sytuacji. Kto kłamie, jaka jest prawda, co się naprawdę dzieje. Po to, by móc podjąć odpowiednie kroki, by się uratować, by uratować świat, może nie cały, ale ten nasz świat, bliższy, dalszy, mniej lub bardziej znany. Żeby wiedzieć jak się ustosunkować, jak zadziałać. Jak okazać się tą jednostką roztropną, pośród otaczającej nas mgły.
Ja jednak znów upieram się, że będę przede wszystkim szukać Pana. Wiecie, znaleźć Go, to nie znaczy znaleźć się w jakiejś wieży, w jaskini pustelnika i łudzić się, że ucieknie się przed otaczającymi realiami. Bóg, nasz Tata, nie jest oderwany od realiów. On wie co jest i co będzie. Tylko On ma pełne dane. Patrząc na to, jak postępuje ze swoimi ukochanymi z Biblii, i jak postępuje ze swoją ukochaną, mną – wiem, że kiedy potrzebuję wiedzieć o co chodzi, On mi mówi. A kiedy nie potrzebuję wiedzieć, przesuwa mnie, powstrzymuje mnie, popycha mnie – zależnie od sytuacji, a dopiero po fakcie widzę, że – acha – to dlatego, mieliśmy takie przynaglenie. Nie wiedzieliśmy dlaczego, a teraz wiemy. Wierzę, że tak samo kieruje On – lub chce kierować – swojego ukochanego, Ciebie.
Obym tylko była blisko Niego. Kiedy szukam zorientowania, błądzę. Czuję niepokój. Kiedy szukam Jego, ufam. I wiem, co muszę wiedzieć, ani więcej, ani mniej. Bo On wie wszystko. Od grudnia wydarzyło się już tyle rzeczy, które wydawały się dziwne, niezrozumiałe, może ciekawe i niespodziewane, nieraz nawet zdawały sie pewną uciążliwością… a teraz kiedy stało się, co się stało, nie mogę wyjść zadziwienia, że On naprawdę niesie moje życie w swoim ręku. Że żyję w samych centrum Bożego tchnienia. Nie jako osoba wielkich objawień i wtajemniczenia, ale jak małe dziecko, niesione przez Ojca.
Oczywiście, nie chodzi o to, żeby nie zaglądać w ogóle do wiadomości, żyć w zaprzeczeniu, nie podejmować prostych kroków, nie zadawać pytań, nie brać odpowiedzialności za swoje życie.
Ostatnio tak chodzi za mną ta świadomość, że podążanie za Bogiem będzie wymagać tego, abyśmy działali, ale żebyśmy nie opierali się na naszych działaniach, abyśmy angażowali naszą wolę, ale nie budowali na niej. Żebyśmy robili swoje, ale całym sercem pozostawali zawieszeni na Nim, liczący na Niego, szukający Go ponad wszystko.
Bo kiedy Go znajdujemy, On objawia to, co potrzebujemy, wtedy kiedy tego potrzebujemy. On prowadzi, czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. On nawet w najbardziej suchym i trudnym miejscu karmi, dodaje nam sił i nasyca nasze serce.
Zachęcam, z całego serca szukaj Jego, bardziej niż czegokolwiek innego. On obiecuje Tobie i mnie, że jeżeli będziemy Go szukać z całego serca, znajdziemy.